Polityka władz komunistycznych wobec Kościoła greckokatolickiego w PRL (próba ogólnej charakterystyki)

Igor Hałagida (Gdańsk)

 Wprowadzenie

Polityka władz komunistycznych wobec Kościoła greckokatolickiego w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej[1], była w znacznej mierze wypadkową działań podjętych wobec duchowieństwa i wiernych tej wspólnoty w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich po II wojnie światowej, jak też (ze względu na narodowość większości wyznawców) polityki narodowościowej przyjętej przez Polską Partię Robotniczą, a później Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Pamiętać bowiem należy, że przesunięcie latem 1944 r. frontu na Zachód spowodowało, iż tereny przedwrześniowej Galicji Wschodniej po raz drugi znalazły się pod rządami sowieckimi. W ten sposób ukraińscy grekokatolicy (jako pierwsza z katolickich wspólnot wschodnich) ponownie znaleźli się w orbicie polityki sowieckiej. Początkowo (w odróżnieniu od okresu 1939–1941) władze sowieckie niemal demonstracyjnie reprezentowały swe łagodniejsze stanowisko. „Nie niepokojono episkopatu i duchowieństwa, od służby wojskowej zwolniono księży, diakonów, seminarzystów, a nawet wybranych starostów kościelnych, działały nadal we Lwowie Akademia Teologiczna i seminarium, nie prowadzono otwartej propagandy antyreligijnej, a sowieckich wojskowych, nawet oficerów, można było zobaczyć w cerkwi w czasie nabożeństw”[2]. Przyczyn takiego nastawienia było kilka: trwająca ciągle wojna, dążenie do wzmocnienia władzy na nowych terenach i chęć zdobycia przychylności ludności na nowych terenach, a także walka z głównym wrogiem wewnętrznym, jakim na terenach ukraińskich było działające ciągle podziemie zbrojne – oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii i siatka cywilna Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, cieszące się na tym terytorium poparciem sporego odłamu społeczeństwa. Nie bez znaczenia był też chyba realistyczny kurs polityczny przyjęty przez zwierzchnika Kościoła greckokatolickiego metropolitę Andrzeja Szeptyckiego, który – mimo wcześniejszych doświadczeń – chcąc ratować Kościół, liczył jednak na znalezienie modus vivendi w relacjach z władzami sowieckimi (nawet za cenę pewnego ograniczenia działalności duszpasterskiej)[3].