Nieszczęsny ja człowiek. Przyczynek do dyskusji o zbrodni w Sahryniu

Autor tekstu: Mariusz Sawa

 

W dniach 9 i 10 marca 1944 r. żołnierze Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich zaatakowali w Hrubieszowskiem kilkanaście wsi zabijając ponad 1200 osób. Działania te tłumaczy się często odwetem za zbrodnie nacjonalistów ukraińskich z Sahrynia dokonane na okolicznej ludności polskiej. Tymczasem prawda o nich okazuje się być złożona i zaskakująca.

Mity

Narracja heroiczna o „akcji na Sahryń” oparta przeważnie na części przekazów kombatanckich, usprawiedliwia ją poprzez upowszechnianie kilku mitów: cel ataku, czyli wieś Sahryń, był twierdzą ukraińskich nacjonalistów, kobiety i dzieci zginęły od przypadkowych kul, zaś napad miał charakter zarówno odwetowy jak i uprzedzający banderowskie uderzenie. Tymczasem historycy, w tym Mariusz Zajączkowski, wykazali już, że we wsi było jedynie 60 osób pod bronią (maksymalnie do 200), z czego połowa byli to uzbrojeni chłopi, a drugą część stanowili głównie funkcjonariusze niemieckiej policji porządkowej złożonej z Ukraińców, tzw. Ukraińskiej Policji Pomocniczej i być może dezerterzy z 5. pułku policji SS. Mniejszymi siłami (np. Szychowice) lub wręcz żadnymi (np. Strzyżowiec) dysponowano w kilkunastu innych wsiach. O banderowskich przygotowaniach do ataku, zaplanowanego ponoć na 16 marca, partyzanci w rzeczywistości przed 10 marca nie posiadali wiedzy, gdyż zdobyli ją dopiero po przejęciu dokumentów w Szychowicach tego dnia, co wynika ze wspomnień Stefana Kwaśniewskiego ps. „Wiktor”, dowódcy jednego z rejonów w hrubieszowskiej AK. Około dwóch tysięcy żołnierzy uderzyło na kilkanaście wsi, łamiąc szybko opór, tracąc prawdopodobnie tylko jednego partyzanta rozstrzelanego zresztą przez własnego dowódcę za rzekome rabunki, a ukrytych w piwnicach cywilów przeważnie mordując granatami. Tych, którzy wychodzili na zewnątrz, legitymowano. Jeśli posiadali kenkartę z literą „U”, byli bezwzględnie zabijani, aczkolwiek zdarzały się pojedyncze przypadki zaniechania mordu, bądź ocalenia przez sąsiadów. W zbrodni uczestniczyli uzbrojeni w broń palną lub widły nieliczni miejscowi chłopi, w tym niejednokrotnie znani ofiarom z nazwiska kilkunastolatkowie, którzy wskazywali domy Ukraińców oraz kryjówki, co potwierdzają zarówno przekazy partyzanckie jak i relacje ocalałych cywilów.
Prawda o tej zbrodni jest brutalna i bolesna. Sprzyja to tworzeniu nowych mitów, również tych dotyczących odpowiedzialności za popełnione zło. Przykładem może być uzasadnienie umorzenia śledztwa IPN, w którym prokurator stwierdziła, iż odpowiedzialność za śmierć cywilów w Sahryniu ponosi… UPA, gdyż nie ewakuowała ludzi z wioski. UPA, której jak wiadomo jeszcze wówczas w tej części Chełmszczyzny nie było, o czym mówią nawet relacje niektórych partyzantów AK i BCh, w tym zeznania złożone przez nich w tym samym śledztwie IPN.


Ustalenia historyków

Prawdy nie należy komplikować, gdyż jest już wystarczająco skomplikowana. Szczególnie jeśli uświadomimy sobie, że atak na Sahryń mógł być sprowokowany między innymi zbrodniami późniejszego polskiego księdza rzymskokatolickiego. Między innymi, bo czynników było wiele. Wśród nich nie bez znaczenia był strach przed UPA, o której niechlubnych dokonaniach na Wołyniu rozpowiadali już od kilku miesięcy polscy uchodźcy. Wątek zemsty za Wołyń mógł być i zapewne był wykorzystywany przy wzbudzaniu w żołnierzach podziemnego Wojska Polskiego chęci odwetu; szczególnie wśród tych, którzy mieli za sobą służbę w podległej Niemcom Polskiej Policji na Wołyniu. Ale nie był jedyny. Nadchodził front, zbliżali się Sowieci, a Niemcy mieli się za chwilę wycofać. Trzeba było oczyścić teren z niepewnego i obcego w oczach polskiego podziemia ukraińskiego żywiołu. Okupanci coraz słabiej kontrolowali teren, ale zdolni byli jeszcze do silnego uderzenia. Szczególnie wtedy, gdy narastający na Chełmszczyźnie konflikt paraliżował i osłabiał gospodarkę Rzeszy. W ciągu kilku następnych tygodni uderzyli zarówno w akowskie jak i banderowskie podziemie mordując przy okazji cywilów obu narodowości jak np. w Smoligowie.

Zbrodniarz

Niemniej jednak zemsta, odwet – to był główny wówczas najbardziej głośny motyw ataku. Jeden z dowódców, Marian Gołębiewski, wspominał po latach, że z Sahrynia wychodziły ataki na wsie, w wyniku których ginęło wielu Polaków i należało w związku z tym Sahryń spacyfikować. Nikt jednak do tej pory nie przyjrzał się dokładniej tym atakom, nie próbował zweryfikować tego przekazu. Owszem, notatki sporządzone na podstawie relacji, w tym partyzanta Mariana Kulika, wymieniają zbrodnie policjantów czy członków banderowskich bojówek z Sahrynia, ale są to jedynie jednostkowe przypadki, jakich było mnóstwo na ówczesnej Chełmszczyźnie. Analogiczne akty przemocy nie wywoływały odwetu, w który angażowano tak ogromne siły, ale uderzenie w samą załogę posterunku jak na przykład w Księżpolu i Łukowej w październiku 1943 r.
Wiele więcej mogą wyjaśnić akta śledztwa prowadzonego przez w latach 50. przeciwko ks. Michałowi Strukowi. Wynika z nich, że dwudziestoczteroletni Michał Struk, tłumacz języka niemieckiego pracujący na sahryńskim posterunku w latach 1943-1944 przyczynił się pośrednio, bądź sam był sprawcą śmierci kilkudziesięciu osób w okolicy, a ponadto pobić, kradzieży i gwałtów, w tym dokonanych na oczach dzieci gwałconych kobiet. Nawet w opinii kolegów z posterunku uchodził za „wariata”. Jednym z mordów, w którym brał udział był napad na mieszkańców i pracowników folwarku Miętkie pod Sahryniem w pierwszych dniach marca 1944 r. Nie pierwszy raz wraz z kolegami z policji odwiedził to miejsce. Zazwyczaj kończyło się na pobiciach, pojedynczych zabójstwach, czy kradzieżach. Tym razem zamordowali kilka osób. Wieczorem 9 marca jeden z dowódców tomaszowskiego obwodu AK Zenon Jachymek ps. „Wiktor” zorganizował dla swoich podkomendnych oględziny zwłok. Relacje partyzanckie z okresu powojennego jak i zeznania w śledztwie IPN sprzed kilku lat są rozbieżne w szczegółach. Niektórzy widzieli osoby w różnym wieku i płci, inni tylko mężczyzn. Jedni wspominali o zmasakrowanych ciałach, inni zaś tylko o śladach po kulach. Wszyscy byli zgodni co do tego, że widok ten wywołał w nich nienawiść do Ukraińców. Nawet ci, którzy do tamtej pory nie mieli styczności ze zbrodniami banderowców, odczuli chęć zemsty. Tylko nieliczni po latach stwierdzili, że nie byli wówczas pewni, że zbrodni tej dokonali Ukraińcy, a zamordowanymi byli Polacy, ale wtedy tak im to przedstawiono. Z tym obrazem w umyśle tomaszowscy akowcy uderzyli na Sahryń kilka godzin później, paląc zabudowania, wrzucając granaty do piwnic, w których schronili się ukraińscy cywile. Jeden z uczestników zbrodni popełnionej w Miętkiem, Michał Struk, cwałował już w tym czasie na koniu do Hrubieszowa.
Urząd Bezpieczeństwa wpadł na jego trop na początku lat 50. i zwerbował do współpracy, ale z nagłośnieniem sprawy bezpieczniacy poczekali do czasu głównej rozprawy z Kościołem katolickim w latach 1952-1953. Przesłuchano wówczas prawie stu świadków, których skonfrontowano ze Strukiem. Rodziny ofiar, w tym żony i matki zabitych, obciążyły go zeznaniami. Przy okazji wyszła sprawa prześladowania przez niego Żydów, których pracę nadzorował, zanim trafił do Sahrynia. Miał trudnić się nielegalnym handlem i współżyć z Żydówkami, ale akurat tę sprawę umorzono z uwagi na brak wiarygodnych świadków. Wyszło też na jaw, że przed wojną rozpoczął studiowanie teologii w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, aczkolwiek dzisiaj nie ma na to dowodów w Archiwum Uniwersyteckim. W czasie wojny, podczas której odmówił ponoć podpisania folkslisty, odsiedział za kontrabandę rok w hitlerowskim więzieniu, które niewątpliwie dodatkowo zdeprawowało ledwie ponad dwudziestoletniego mężczyznę. Jego rodzina w oczach zeznających świadków uchodziła za ukraińską. On sam zaś miał agitować wśród młodzieży na rzecz wstępowania do niemieckiej policji złożonej z Ukraińców. Po latach wypierał się przynależności do narodowości ukraińskiej, ale mówił otwarcie o swoich wschodnich korzeniach i rodzinie. Jednoznacznie twierdził, że był i jest Polakiem i nie zna języka ukraińskiego. Niewątpliwie na posterunku w Sahryniu miał posłuch, aczkolwiek ubekom wmawiał, że Ukraińcy patrzyli na niego z nieufnością. Jest wielce prawdopodobne, że nie był członkiem Ukraińskiej Policji Pomocniczej, a po prostu funkcjonariuszem niemieckiej policji porządkowej, który wraz z dwoma innymi Niemcami w Sahryniu miał na oku ukraińskich policjantów. Prawdopodobnie jako jedyny znał najlepiej język niemiecki, w którym nawet kierował przekleństwa do swoich ofiar, które zapamiętały go w roli zastępcy komendanta lub nawet komendanta posterunku (funkcję tę pełnił Iwan Szymański, późniejszy upowiec „Szum”). W swojej opowieści o wojnie zawsze Polakom natomiast pomagał, a mordowanym ukraińskim cywilom współczuł. Po ucieczce z Sahrynia 10 marca 1944 roku pracował w hrubieszowskiej żandarmerii. Odsiedział też kilka tygodni w niemieckim więzieniu na Zamku w Lublinie, gdyż ponoć Ukraińcy oskarżyli go o handel bronią. Podczas ewakuacji więźniów w lipcu 1944 r. zbiegł i przyłączył się do saperów… armii niemieckiej. Rodzinie i znajomym słał swoje zdjęcia w podoficerskim i oficerskim mundurze niemieckim, ale w 1954 roku wspominał, że robił to dla żartu. Z Niemcami trafił do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech i zaciągnął się do wojsk generała Pattona jako pracownik kuchni. Po nawiązaniu kontaktu z Polakami miał zostać – jak wspominał – komendantem kilkusetosobowego polskiego ośrodka w Suszycach w Czechosłowacji.

Po wojnie


Stamtąd wrócił do Polski, rozpoczął studia teologiczne i został księdzem rzymskokatolickim, najpierw w Toruniu, potem w Mikołajkach koło Lubawy na Pomorzu i Białutach na Mazurach. Dla przełożonych nie miała znaczenia jego krwawa wojenna przeszłość, o ile w ogóle mieli jej świadomość. Czy gdyby był Ukraińcem albo Niemcem, tzn. czuł się nim, to nie pozostałby na Zachodzie zamiast wchodzić w rolę „polskiego księdza”? Co wpłynęło na tę decyzję? Dlaczego akurat został duchownym? Czy się po prostu nawrócił? A może odczuwał potrzebę pracy wśród ludzi? Albo chciał namiastki władzy nad nimi, którą faktycznie posiadał podczas wojny? Gdy aresztował go UB, uchodził w oczach wiernych za krnąbrnego, wrogiego władzy ludowej kapłana. Nie pomagały jego tłumaczenia o lojalności wobec zwycięskiej armii radzieckiej, ani o tym, że w latach okupacji Polakom wręcz pomagał. Zresztą śledztwo miało już z góry ustalony cel, wyartykułowany w jednej z ubeckich notatek służbowych: pokazać, że sutanny skrywają zwyrodnialców. W wyniku tortur stosowanych w więzieniu ks. Michał zaczął mieć zwidy na kształt nadprzyrodzonych objawień, a potem zmyślać, że współpracował z Niemcami jako agent amerykańskiego wywiadu. Odsiedział jedynie trzy lata z zasądzonych dziesięciu. W prasie opublikowano zaraz artykuł, który oczerniał księdza Struka przypominając jego wojenne zbrodnie. Powrót do pracy duszpasterskiej nie mógł być w zamyśle bezpieki zbyt łagodny. Duchowny wciąż był inwigilowany. Służba Bezpieczeństwa skrupulatnie odnotowywała słabości proboszcza z Mazur, w tym wpadki obyczajowe takie jak spożywanie alkoholu, czy łamanie celibatu. Ks. Krzysztof Bielawny, badacz dziejów parafii Białuty, dokładnie odtworzył powojenną historię ks. Struka, ale tę oficjalną. Na podstawie jego ustaleń, co do których rzetelności nie można mieć wątpliwości, otrzymujemy obraz kapłana odważnego, energicznego, świetnego zarządcy, oddanego duszpasterza, kochającego swoich parafian, odnoszącego sukcesy w działalności na rzecz wstrzemięźliwości alkoholowej i aktywnego w ruchu pielgrzymkowym oraz odprawiającego cykliczne nabożeństwa w lesie białuckim ku spokoju dusz ofiar hitleryzmu. O jego wojenną przeszłość w parafii Białuty mało kto pytał. Wiadomo było jedynie, że po wojnie siedział w więzieniu „za walkę z komuną”. Z kolei Tadeusz Szambora, syn członka rady parafialnej, szczegółowo przebadał dokumenty dotyczące ks. Michała z okresu powojennego pod kątem jego życiorysu sekretnego. Przeprowadził także rozmowy z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, którzy inwigilowali duchownego. Z jego ustaleń wynika, że Struk już od początku lat 50. do śmierci w 1990 r. współpracował z polską bezpieką i prawdopodobnie był w zainteresowaniu KGB. Donosił i był obiektem donosów. Przyjaźnił się z członkami partii, milicjantami, ubekami, udzielał im sakramentów. Złośliwi nazywali go nawet „kapelanem PZPR”, ale oni byli w mniejszości. Dzisiaj jego postać nie wzbudza w Białutach kontrowersji. Pełny życiorys Michała Struka nie jest znany.

Dramat człowieka, złożoność dziejów

Niewątpliwie Michał Struk był więc postacią zagadkową i tragiczną. Swego czasu pisząc z więzienia list do ministra bezpieczeństwa publicznego żalił się: „Nieszczęsny ja człowiek, lżej by mi było, gdybym zginął wtedy [tj. w okresie wojny – MS] od kuli niemieckiej”.
Na pewno nadużyciem ze strony historyka byłoby stwierdzenie, że to tylko za jego zbrodnie, Polaka w służbie niemieckiej, funkcjonariusza okupacyjnej policji pracującego na posterunku Ukraińskiej Policji Pomocniczej, odpowiedzieli ukraińscy cywile w Sahryniu i okolicy ginąc z ręki akowskiego i bechowskiego podziemia. Zbrodnie Struka i jego kompanów szły bowiem bez wątpienia nie na konto niemieckie, ale na konto ukraińskie i dla polskich dowódców były tylko jednym z pretekstów, by puścić z dymem kilkadziesiąt ukraińskich wsi w marcu 1944 r. Niemniej jednak weryfikując mity o przyczynach i celach tzw. akcji na Sahryń, warto pochylić się nad takimi historiami jak życie Michała Struka, by dostrzec, że przeszłość, zwłaszcza ta krwawa, nie jest tak prosta jak tego niektórzy by chcieli.

Bibliografia:


1. Źródła archiwalne.
• Archiwum IPN w Lublinie, Akta śledcze prowadzone w latach 1954-1957 przez Wydział VII WUBP/WUdsBP w Lublinie w sprawie współpracy z Niemcami podczas okupacji, tj. przestępstwa z art. 1 dekretu z dnia 31-08-1944 r. przeciwko: Michał Struk, imię ojca: Michał, ur. 31-10-1920 r., sygn. Lu 016/281.
• Archiwum Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie, Akta główne prokuratora w sprawie dokonanej w dniach 9-10 marca 1944 r. zbrodni przeciwko ludzkości będącej wynikiem akcji zbrojnej podjętej przez oddziały Armii Krajowej oraz Oddział Batalionów Chłopskich przeciwko zgrupowaniom UPA w miejscowościach Alojzów, Bereźnia, Sahryń i inne, t. I-XII, sygn. S.42/13/Zi.
• Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie, Dział Zbiorów Specjalnych, I. Caban, Z. Mańkowski (w opracowaniu), Armia Krajowa, Bataliony Chłopskie.
2. Źródła drukowane.
• Akcja Sahryń, „Karta” nr 95, 2018.
• Bo mnie tylko wolność interesuje… Wywiad-rzeka z Marianem Gołębiewskim (Nowy Jork, listopad 1988-czerwiec 1989), wywiad przeprowadził D. Balcerzyk, oprac. J. Dudek, Lublin 2014.
• Borowyk O., Borowyk A., Trahedija Chołmszczyny. Do 60-ty riczczja Chołmskych podij (statti, spohady, dokumenty), Riwne 2007.
• Gontarz S., Nadzieje wolności, Lublin 1994.
• Krow ukrajinśka, krow polśka… Trahedija Chołmszczyny i Pidlaszszja w rokach 1938-1948 u spohadach, up. M. Iwanyk, Toronto-L’wiw 2014.
• Kulik M., Sahryń – zbrodnicza baza wypadowa OUN-UPA nas polskie wioski i osiedla, „Biuletyn TRH” 2009 nr 1-4 (160-163).
• Sahryń-bil’ i peczal’ nasza, up. I. Banaszczuk, L’wiw 2007.
• Stawerski M. A., Smocza Jama, Tomaszów Lubelski 1992.
• Sywickyj M., Istorija polsko-ukrajinskych konfliktiw, t. 3, Kyjiw 2005.
3. Opracowania.
• Bielawny K., Wierni Kościoła rzymskokatolickiego pogranicza polsko-niemieckiego na przykładzie parafii Białuty w XX w., „Studia Ełckie” nr 13, 2011.
• Dudek J., Marian Gołębiewski (1911-1996). Żołnierz, opozycjonista, emigrant, Lublin 2016.
• Hałagida I., Ukraińskie straty osobowe w dystrykcie lubelskim (październik 1939−lipiec 1944) – wstępna analiza materiału statystycznego, „Pamięć i sprawiedliwość” 1 (29) 2017, http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-50a2a3d5-5dfe-4f6b-bb8d-79e7639d6821/c/16Halagida_Igor.pdf [dostęp z dn. 27.11.2019 r.].
• Motyka G., Tak było w Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie, Warszawa 1999.
• Rękas K., Prawda o Sahryniu, http://xportal.pl/?p=34361, [dostęp z dn. 15.04.2019 r.].
• Sawa M., Sahryń ‘44 – w pułapce narracji heroicznej, magazyn internetowy „Kultura Enter” 2019/01 nr 87, http://uitp.org.pl/index.php/aktualnosci/komunikaty/46-dwuglos-sahryn-44-w-pulapce-narracji-heroicznej [dostęp z dn. 27.11.2019 r.].
• Szambora T., Ks. Michał Struk, w: Dobra rycerskie Narzym a kościół i parafia katolicka w Białutach, mps udostępniony przez Autora.
• Zajączkowski M., Konflikt polsko-ukraiński na południowo-wschodniej Lubelszczyźnie/południowej Chełmszczyźnie w pierwszej połowie 1944 r., https://ipn.gov.pl/pl/nauka/polsko-ukrainskie-forum/67969,Wystapienia-uczestnikow-V-Polsko-Ukrainskiego-Forum-Historykow.html?fbclid=IwAR2ClRf5dMvt1Lxm6ndmEaB2cSEIT16ssx1iPiK58U-OOE1MewmcCQfXZbs [dostęp z dn. 26.03.2019 r.].
• Zajączkowski M., Ukraińskie podziemie na Lubelszczyźnie w okresie okupacji niemieckiej 1939-1944, Lublin 2015.
• Іваник M., Холмщина 1940-х років у німецькій перспективі на основі вибраних документів вермахту, https://ipn.gov.pl/pl/nauka/polsko-ukrainskie-forum/67969,Wystapienia-uczestnikow-V-Polsko-Ukrainskiego-Forum-Historykow.html?fbclid=IwAR3gmgVP5uN8Ng7zoybRA495vNh8FE_ncQff3STbYxn0mjfEaWkpOqD58es [dostęp z dn. 26.03.2019 r.].

 

 

 

 

Kontakt

logo UTH beztlo60Ukraińskie Towarzystwo Historyczne w Polsce

ul. Kościeliska 7
03-614 Warszarwa